• Ul. Pruszkowska 29B, 02-118 Warszawa +48 22 846 32 18 kontakt@fingroup.com.pl

    Bezpieczny kurs Twoich finansów
  • Zaglądamy do kuchni…zarządzania firmą

    Wiedza finansowa w praktyce operacyjnego zarządzania firmą. Finanse a księgowość. Controlling finansowy w firmie. Informacje liczbowe jako podstawa do podejmowania decyzji.

    Wszystkie ww. określenia to tylko różne twarze tego samego tematu.

    W tym i następnych kilku tekstach zajmiemy się bliższą analizą tego obszaru. Wykorzystując nasze wieloletnie doświadczenie w restrukturyzacjach i przebudowach firm, ale także dbając o publicystyczną atrakcyjność tekstu, skupimy się „sadystycznie” na niedostatkach, wadach i ograniczonych kompetencjach w firmach 😉

    Nie umniejszając talentów i dociekliwości, a także pracowitości wielu właścicieli i managerów firm, ze smutkiem musimy przyznać, ze średnia, statystyczna polska firma to raczej niedostatek wiedzy i inteligencji finansowej, niż jej nadmiar.

    Bardzo wiele firm w naszym kraju zaczynało w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. To był bardzo dobry czas dla rozwoju biznesu. Słynne łóżka polowe na ulicach i „szczęki” na bazarach były często punktem wyjścia do całkiem dużych firm dziś. Wiele z nich bardzo rozwinęło wielkość, produkcję, sprzedaż i dystrybucję.

    A jak to wyglądało od strony finansów?

    Często, jako jednoosobowy przedsiębiorca, prowadził sobie książkę przychodów i rozchodów sam albo rozliczał się ryczałtem.

    Następnie – gdy firma trochę urosła – zlecał prowadzenie księgowości (i papierów do US, ZUS, itp.) do biura rachunkowego – poleconego albo w najbliższym sąsiedztwie – za kilkaset złotych miesięcznie.

    A jak firma rozwinęła się jeszcze bardziej, to albo biuro rachunkowe dalej jest ostoją finansów firmy albo zatrudnia się głównego księgowego na etat.

    Czy to źle?

    Tytułem ilustracji podzielę się dwoma moimi autentycznymi rozmowami z potencjalnymi klientami z ostatnich miesięcy.

    Rozmowa pierwsza: właściciel uważnie słuchał moich propozycji w zakresie podwyższenia standardów wiedzy finansowej w firmie, możliwości uzyskania znacznie szerszej i dokładnej informacji zarządczej (oraz komentarzy do niej) niż comiesięczne standardowe raporty księgowe bez żadnej interpretacji. A następnie skomentował mój wywód mniej więcej w taki sposób:

    „Wiesz Pan, to bardzo ciekawe, co Pan mi tu przedstawia. Faktycznie, uzyskałbym dostęp do wielu informacji, których dziś nie znam albo znam mniej więcej. Ale…wiesz Pan…to jest tak: 12 lat temu otworzyłem ze szwagrem firmę i mieliśmy w garażu tylko jedną wtryskarkę, którą sami obsługiwaliśmy; a dziś… patrz Pan sam (pokazując mi przez wewnętrzne okno widok na halę produkcyjną)…fabryczka, jak się patrzy; 40 ludzi pracuje na dwie zmiany…i wiesz Pan…od samego początku mam tego samego księgowego z biura rachunkowego; więc na cholerę mi Pana wiedza finansowa?”

    Rozmowa druga: właściciel firmy sam zaprosił mnie na spotkanie. Był bardzo zainteresowany wiedzą z obszaru finansów. Sensownie to tłumaczył:

    „Wie Pan, to jest tak; 5 lat temu miałem 7-8 mln przychodów, kredyt w rachunku bieżącym na 0,5 mln, 25 ludzi i współpracowałem z połową największych polskich sieci detalicznych. Dziś mam ponad 20 mln przychodów, 40 ludzi i dostarczam już do wszystkich największych; ale mam też kredyt 3 miliony zabezpieczony hipoteką. Konkluzja: mam 3 razy większe przychody, ale na pewno nie mam 3 razy większych zysków, za to ryzyko i stres na pewno ze 3 razy większe 😉 I najważniejsze: niby nie mam problemów z wydawaniem kasy, ale czy i ile zarobiłem naprawdę, to dowiaduję się dobrze po 1 stycznia, gdy księgowy dostarczy mi zweryfikowany bilans za rok ubiegły. To mnie straszenie stresuje, a ponieważ wiem, ze wiedza i zarządzanie finansowe umożliwia bieżąca kontrolę kosztów, marż, zysków i rentowności – to chciałbym w końcu to mieć.”

    Bardzo mi się spodobał sposób myślenia tego przedsiębiorcy. To kluczowy moment, gdy człowiek dorasta, by uświadomić sobie, że „wie, że nie wie”. I szuka wsparcia tam, gdzie powinien, tj. u specjalistów od zarządzania finansami firmy (czyli finansistów, a nie księgowych). To już prawie inteligencja finansowa 😉 Umówiliśmy się więc na kolejne spotkanie w celu prezentacji transferu wiedzy finansowej do firmy, funkcjonalności raportów, standardów współpracy i poziomu wsparcia i doradztwa.

    Przyjeżdżam po 3 tygodniach. Gość niby ucieszony, ale też zakłopotany. I mówi: „wie Pan, może odłóżmy ten projekt o kilka miesięcy; on jest fajny i potrzebuję go, ale…w ostatnich dniach podpisałem 2 nowe kontrakty krajowe i 1 duży eksportowy; teraz muszę kupić 2-3 nowe TIRy, zatrudnić z 5 nowych osób i popracować nad zmianami w magazynie; gdy tylko się z tym uporam, wrócimy do tematu.”

    Co wynika z przytoczonych wyżej przykładów?

    Cieszę się, że te firmy funkcjonują. I to pewnie nieźle. To tylko dowód talentów i pracowitości polskich managerów i właścicieli firm. Ale popatrzmy na to z innej strony.

    Idąc tropem rozumowania drugiego przedsiębiorcy, wyobraźmy sobie, że mamy nową, wielką ciężarówkę, zatankowaną pod korek, bo musimy zaraz ruszać z pilną dostawą. Wsiadamy do szoferki, przekręcamy kluczyk (dziś coraz częściej wciskamy przycisk) i.silnik się uruchamia, brzmi pięknie i ruszamy bez problemu. Ale po chwili spostrzegamy, że na kokpicie auta nie świecą się żadne kontrolki i wskaźniki, działają tylko światła zewnętrzne. Chwila namysłu: paliwa pełny zbiornik, silnik działa, reflektory też. Dostawa pilna, możliwości podmiany auta żadne. Dojechać się da, ale ryzyko jazdy istotnie rośnie. Nie wiemy czy działa ABS, nie działają czujniki ciśnienia w oponach, temperatury oleju i brak nam dziesiątek innych informacji, które umożliwiają efektywną jazdę i kontrolę auta.

    Da się jechać? A nawet dojechać? Oczywiście, że się da.

    Ale chcielibyście tak jeździć na co dzień?

    Pytanie retoryczne.

     .

    Wszystkie prawa zastrzezone | All rights reserved Fingroup 2024