Efektywność firmy – konieczność czy fetysz?
Każdy, kto pracuje na etacie jest wolny od stresu. Wie, że raz w miesiącu na jego konto wpłynie stała kwota. Bez możliwości pozytywnych niespodzianek, ale i bez stresu.
(No, chyba, że pechowo pracujesz w firmie, która w marcu wypłaci Ci 50% wynagrodzenia za styczeń; znam takie :)).
Natomiast, każdy kto ma własną firmę /działalność gospodarczą – zgodnie z kanonami definicji podręcznikowych – powinien działać tak, aby maksymalizować przychody i zysk.
Czyli powinien działać logicznie. Inwestuje bowiem własne środki, by uzyskać maksymalny zwrot z tego kapitału.
(Tym, którzy jeszcze nie zaglądali do wcześniejszych tekstów bloga i o inteligencji finansowej nie wiedzą, przypominam, że chodzi o inwestowanie przy minimalnym akceptowalnym ryzyku, a także o posiadanie kontroli nad inwestowanym kapitałem – co od razu wyklucza z obszaru „inwestowanie” szereg działań finansowych, a przesuwa je w obszar „spekulowanie”).
Nie ma więc nic złego w tym, że decyzje właścicieli firm są jednoznacznie nakierowane na optymalizację finansową. Podejmuje się takie decyzje, które są najbardziej opłacalne z punktu widzenie posiadanego/zarządzanego biznesu.
Czyli szuka się pracowników tańszych niż droższych; chce się ponosić niższe koszty; planuje się jak najwyższe ceny sprzedaży. I nie ma w tym nic złego (zakładając, że wszystko dzieje się zgodnie z przepisami prawa).
Ale czy tak się dzieje zawsze? A nawet podwyższmy wartość pytania: czy tak powinno być zawsze?
Jeżeli podejmujemy błędne i nieefektywne decyzje z niewiedzy, lenistwa czy braku kompetentnych pracowników – to mamy problem, choć czasem nawet nie jesteśmy tego świadomi 🙂 (dlatego trzeba czytać o inteligencji finansowej).
Ale czasem stoimy przed dylematem całkiem świadomie. Przykłady można mnożyć.
Przyjaciel prosi, by zatrudnić jego córkę. Nie bardzo potrzebujesz nowej osoby, ale w końcu to przyjaciel…
Sąsiadka prosi o wsparcie fundacji, która leczy chorych (w tym jej siostrzeńca) na rzadką chorobę…
Drużyna futbolu amerykańskiego z miasteczka, w którym mieszkasz, prosi o pomoc w zakupie sprzętu…
Masz serwis informatyczny w postaci zewnętrznego informatyka, ale kuzyn otworzył taką firmę i poszukuje klientów. Jego oferta jest gorsza, ale to kuzyn…
Z tego typu sytuacjami, praktycznie każdy, kto zarządza biznesem, i dużym i małym, spotyka się bardzo często.
Jaką decyzję trzeba podjąć? Jakimi racjami się posiłkować? Jaka kalkulacja powinna być decydująca?
Czy czysta kalkulacja ekonomiczna jest/powinna być decydująca?
Jeżeli myśleć o biznesie w postaci czystej, to odpowiedź powinna brzmieć: TAK – gdyż o sukcesie firmy decyduje wyłącznie jej wynik ekonomiczny.
Ale człowiek (a właściciel firmy czy jej prezes także jest człowiekiem, a nie tylko bezdusznym kapitalistą :)) nie żyje w próżni. Jest otoczenie biznesowe, środowisko, w którym żyje on prywatnie; a każdy chce żyć komfortowo nie tylko w materialnym znaczeniu tego słowa.
I jest jeszcze kontekst społeczny podejmowanych decyzji.
Chyba każdy sam musi sobie sam odpowiedzieć, zanim podejmie ekonomicznie racjonalną czy też świadomie „nieracjonalną” decyzję. By potem nie narażać się na wrzody żołądka z powodu stresu.
Bo to jest tak, jak z kierowaniem autem. Czasem jedziesz główną ulicą, masz pierwszeństwo i patrzysz na tych, którzy chcą włączyć się do ruchu z bocznej uliczki. A czasem stoisz na podporządkowanej i patrzysz na tych, którzy jadą ulicą z pierwszeństwem. Czy w obydwu sytuacjach Twoje przemyślenia na temat kierowców wokół są takie same?
Na koniec mały test dla każdego czytelnika – A jaką decyzję Ty byś podjął?
Sytuacja szeroko opisywana w ostatnich tygodniach. Od stycznia awiza sądowe nie są już dostarczane przez Pocztę Polską, ale przez firmę konkurencyjną. Dlaczego? Proste. Oferta tej firmy była niższa o 84 000 000 pln. To prawie sto milionów złotych! Mocny argument. Wydaje się, że ekonomiczna logika takiej oferty nie daje pola manewru.
Ale, o czym z pewnością decydent wiedział, Poczta Polska nie miała szans podobną ofertę.
Gdyż Poczta Polska to przedsiębiorstwo państwowe z siedzibą w Polsce, a konkurent to firma z siedzibą na Cyprze. Różnica, gdzie i jakiej wysokości podatki się płaci – to po pierwsze.
Gdyż Poczta Polska zatrudnia wszystkich na klasyczne umowy o pracę, a konkurent bazuje na innych formach zatrudniania, co ma istotne konsekwencje kosztowe – to po drugie.
Czyli stoimy przed problemem. Możemy oszczędzić prawie 100 milinów złotych, ale społeczne i budżetowe konsekwencje też są jasne.
No więc, co Ty byś zrobił/zrobiła?
Bo ja wiem, co ja bym zrobił :).
Ireneusz Trąbiński
PS:
W ostatnich tygodniach ubiegłego roku, z moim niewielkim udziałem 🙂, została otworzona miła restauracyjka o nazwie „Ryżowa 44”. W Warszawie, ale dokładny adres pozostawiam domyślności miłych czytelników. Więcej info na: www.ryzowa44.pl
Zapraszam na dobre jedzenie. Jest i pizza i slow food. Wino i piwo w dobrych cenach. Kominek i miłe klimaty. Przyjazna dla dzieci i osób niepełnosprawnych.
Możesz tam także poczytać teksty z tego bloga. A także spotkać się i porozmawiać z jego autorem i współautorami . Wystarczy spytać personel.
Hasło: „inteligencja finansowa” 🙂!